[Gosia35]

Mieszkam w Holandii na stałe z rodziną lat już kilka...
Z pracą bywało różnie ,raz lepiej ,raz gorzej..Pod koniec roku 2011 standartowo jak to zimą z pracą zrobiło się kiepsko,czas znowu zacząć poszukiwania..
Siedząc w internecie,przeglądając ogłoszenia i nie tylko trafiłam na stronę szklarni w Steenbergen.Kazda z tam przedstawionych miała swój profil,dane kontaktowe itp.
Powysyłałam na podane adresy mailowe nawet nie CV ale zwykłe zapytania o pracę w skrócie podając swoje dane,doświadczenie zawodowe ,znajomość języków itp.

W ciągu tygodnia odpowiedzieli mi wszyscy.
Najbardziej wtedy interesującą ofertę przedstawiło KBB Holland - duża,nowoczesna szklarnia przemysłowa zajmująca się uprawą pomidorów.
Zaprosili na rozmowę i tak rozpoczęła się moja "przygoda" z KBB...

Podczas pierwszej wizyty w biurze firmy okazało się ,ze żona właściciela KBB jest właścicielką agencji pracy,która to zatrudnia ludzi do szklarni swego męża.
Taki wiązany interes Nie płacą agencjom za wynajem pracowników tylko mają swoją agencję ,więc podwójny zysk ...Agencja na potrzeby KBB zatrudnia masę osób :Polaków,Litwinów,Łotyszów,Węgrów,Słowaków...cała śmietanka ze wschodniej Europy
Praca rozpoczęła się pod koniec marca.
Ani ja ,ani mój mąż nie byliśmy nowicjuszami w holenderskiej szklarni z pomidorami..
Ale normy,które tam obowiązywały to był nowicjat.
ścinanie liści -minimum 1000
zbiór pomidorów- 600 kg/godz
Jak ktoś pracował w pomidorach wie o czym mówię:)

Wypłaty co 4 tygodnie,generalnie o uczciwości można pomarzyć.
Nadgodziny,praca w soboty jesli się zdarzała,wszystko płatne 100%.

Przy średnio 200 godzinach w miesiącu wypłata około 1200-1250 na rękę..bez żadnych odciągnięć typu mieszkanie ,ubezpieczenie bo wszystko mielismy swoje.
Wakacyjne nie wypłacone tak jak powinno być na koniec.

Praca miała być praktycznie na stałe,taka byla rozmowa na początku gdzie Pani włascicielka zarzekała się ,że szuka ludzi tylko i wyłącznie na bardzo dlugi okres czasu,nie interesują jej ludzie przyjezdzający na sezon.
No cóż,wszystko bylo w jak najlepszym porządku,kiedy to zaczął się nasz i kilku innych osób 26 tydzień pracy ,zostalismy wezwani do biura gdzie poinformowano nas ,ze pracujemy do konca tygodnia i koniec.
Dlaczego? Za całokształt. Taki podano nam powód.
Moim zdaniem powód był zupełnie prozaiczny: po 26 tygodniach pracodawca musi zacząć odprowadzać składki emerytalne -to raz ,a dwa część osób zwolnionych ,w tym również i ja zaczęła byc niewygodna..domagałam się wytłumaczenia dlaczego nadgodziny są płatne 100% ,co oznacza na salarisie kwota 70 euro i jest ona w odliczeniach pod tytułem "inne koszty",dlaczego nie dostajemy co tygodniowego rozliczenia godzin pracy co notabene jest obowiązkiem każdego pracodwcy itd itd

Połowa ludzi tam pracujących ,pracuje tam już lata. Ciągle są na umowie w fazie 1 (umowa ,która nas obowiązywała opierała się na zbiorowym układzie dla pracowników czasowych NBBU CAO ) . W NBBU są trochę inne zasady fazowe: faza 1 trwa 26 tygodni,po czym następuje przejscie do fazy 2.I to tez pewnie był powód do zwolnienia.
Ludzie pracują tam lata całe ,ciągle na tej samej fazie,bez zadnych praw chociażby emerytalnych.
Zgadzają się na wszystko,dają sobie wcisnąć każdy kit.

Mało tego: agencja zapewnia równiez zakwaterowanie.
W domach ,gdzie mieszkają nie wolno im zamontowac polskiej telewizji,nie wolno miec stalego internetu,nie wolno w sobote posiedziec przy grillu bo za głośno i sąsiedzi narzekają.Nie wolno używać za dużo wody i zimą za bardzo nie grzać.
Dodam tylko , że płacą za zakwaterowanie jak za zboże.
Na doniczkę z odrostem pomidora pani włascicielka i koordynatorka agencji w jednym zareagowała wręcz histerycznie wrzeszcząc: proszę natychmiast usunąć tą marihuanę !!

Tak oto wyglądała praca ,która okazała się nie do końca taka jaką miała być...
Ale cóż,taki to już chyba scenariusz w Holandii ,że choćby niewiadomo jak na początku wydawało się uczciwie,przeważnie prędzej czy później czeka nas zonk

Mieszkam w Holandii na stałe z rodziną lat już kilka...
Z pracą bywało różnie ,raz lepiej ,raz gorzej..Pod koniec roku 2011 standartowo jak to zimą z pracą zrobiło się kiepsko,czas znowu zacząć poszukiwania..
Siedząc w internecie,przeglądając ogłoszenia i nie tylko trafiłam na stronę szklarni w Steenbergen.Kazda z tam przedstawionych miała swój profil,dane kontaktowe itp.
Powysyłałam na podane adresy mailowe nawet nie CV ale zwykłe zapytania o pracę w skrócie podając swoje dane,doświadczenie zawodowe ,znajomość języków itp.

W ciągu tygodnia odpowiedzieli mi wszyscy.
Najbardziej wtedy interesującą ofertę przedstawiło KBB Holland - duża,nowoczesna szklarnia przemysłowa zajmująca się uprawą pomidorów.
Zaprosili na rozmowę i tak rozpoczęła się moja "przygoda" z KBB...

Podczas pierwszej wizyty w biurze firmy okazało się ,ze żona właściciela KBB jest właścicielką agencji pracy,która to zatrudnia ludzi do szklarni swego męża.
Taki wiązany interes Nie płacą agencjom za wynajem pracowników tylko mają swoją agencję ,więc podwójny zysk ...Agencja na potrzeby KBB zatrudnia masę osób :Polaków,Litwinów,Łotyszów,Węgrów,Słowaków...cała śmietanka ze wschodniej Europy
Praca rozpoczęła się pod koniec marca.
Ani ja ,ani mój mąż nie byliśmy nowicjuszami w holenderskiej szklarni z pomidorami..
Ale normy,które tam obowiązywały to był nowicjat.
ścinanie liści -minimum 1000
zbiór pomidorów- 600 kg/godz
Jak ktoś pracował w pomidorach wie o czym mówię:)

Wypłaty co 4 tygodnie,generalnie o uczciwości można pomarzyć.
Nadgodziny,praca w soboty jesli się zdarzała,wszystko płatne 100%.

Przy średnio 200 godzinach w miesiącu wypłata około 1200-1250 na rękę..bez żadnych odciągnięć typu mieszkanie ,ubezpieczenie bo wszystko mielismy swoje.
Wakacyjne nie wypłacone tak jak powinno być na koniec.

Praca miała być praktycznie na stałe,taka byla rozmowa na początku gdzie Pani włascicielka zarzekała się ,że szuka ludzi tylko i wyłącznie na bardzo dlugi okres czasu,nie interesują jej ludzie przyjezdzający na sezon.
No cóż,wszystko bylo w jak najlepszym porządku,kiedy to zaczął się nasz i kilku innych osób 26 tydzień pracy ,zostalismy wezwani do biura gdzie poinformowano nas ,ze pracujemy do konca tygodnia i koniec.
Dlaczego? Za całokształt. Taki podano nam powód.
Moim zdaniem powód był zupełnie prozaiczny: po 26 tygodniach pracodawca musi zacząć odprowadzać składki emerytalne -to raz ,a dwa część osób zwolnionych ,w tym również i ja zaczęła byc niewygodna..domagałam się wytłumaczenia dlaczego nadgodziny są płatne 100% ,co oznacza na salarisie kwota 70 euro i jest ona w odliczeniach pod tytułem "inne koszty",dlaczego nie dostajemy co tygodniowego rozliczenia godzin pracy co notabene jest obowiązkiem każdego pracodwcy itd itd

Połowa ludzi tam pracujących ,pracuje tam już lata. Ciągle są na umowie w fazie 1 (umowa ,która nas obowiązywała opierała się na zbiorowym układzie dla pracowników czasowych NBBU CAO ) . W NBBU są trochę inne zasady fazowe: faza 1 trwa 26 tygodni,po czym następuje przejscie do fazy 2.I to tez pewnie był powód do zwolnienia.
Ludzie pracują tam lata całe ,ciągle na tej samej fazie,bez zadnych praw chociażby emerytalnych.
Zgadzają się na wszystko,dają sobie wcisnąć każdy kit.

Mało tego: agencja zapewnia równiez zakwaterowanie.
W domach ,gdzie mieszkają nie wolno im zamontowac polskiej telewizji,nie wolno miec stalego internetu,nie wolno w sobote posiedziec przy grillu bo za głośno i sąsiedzi narzekają.Nie wolno używać za dużo wody i zimą za bardzo nie grzać.
Dodam tylko , że płacą za zakwaterowanie jak za zboże.
Na doniczkę z odrostem pomidora pani włascicielka i koordynatorka agencji w jednym zareagowała wręcz histerycznie wrzeszcząc: proszę natychmiast usunąć tą marihuanę !!

Tak oto wyglądała praca ,która okazała się nie do końca taka jaką miała być...
Ale cóż,taki to już chyba scenariusz w Holandii ,że choćby niewiadomo jak na początku wydawało się uczciwie,przeważnie prędzej czy później czeka nas zonk